CHRZEŚCIJAŃSTWO A WEGETARIANIZM. Zdarzają się w społeczeństwie opinie, że pomiędzy chrześcijaństwem a wegetarianizmem zachodzi wewnętrzna sprzeczność, której nie sposób pogodzić. Nie jeden raz spotkałam się już z przekonaniem, że katolik nie może stosować diety wykluczającej mięso i produkty pochodzenia odzwierzęcego. Nie jest to różnica filozoficzna czy polityczna, ale teologiczna. I to nie jest kwestia drobiazgów. Kluczową różnicą między ewangelikalizmem a katolicyzmem jest różnica w stosunku do ewangelii. Kwestie, które oddzieliły Reformatorów od kościoła rzymskokatolickiego, trafiają w sedno poglądów ewangelików na temat zbawienia. Tak się obnosimy ze swoim katolicyzmem, chrześcijaństwem i w ogóle jacy to my jesteśmy super, wprost nie mamy sobie równych. Zawieszenie broni między Izraelem a Hamasem, mianowano szefa WIEK OŚWIECENIA 30/2014 Richard Butterwick-Pawlikowski (University College London) MIĘDZY OŚWIECENIEM A KATOLICYZMEM, CZYLI O KATOLICKIM OŚWIECENIU I OŚWIECONYM KATOLICYZMIE Zadomowił się już w historiografii różnych języków termin „katolic- kie oświecenie” (np. katholisches Aufkla¨rung, Les lumie`res catholiques, Catholic Enlightenment). Istnieje tu jednak zasadnicza różnica z chrześcijaństwem. „Marksowska wiara” bowiem odrzuca jakkolwiek rozumianą ideę grzechu pierworodnego. Zło dotknęło stosunki społeczne, ale nie naturę ludzką jako taką. Uległa ona zdefor-mowaniu na skutek wszechobecnego wyzysku, ale usunięcie go z doświadczenia Nowy Testament Biblii składa się z 260 rozdziałów rozłożonych na 27 książek. Mateusz i Dzieje mają najwięcej rozdziałów po 28 każdy. Cztery książki mają tylko jeden rozdział: Filemona, Drugiego Jana, Trzeciego Jana i Judę. Pierwsze cztery księgi Nowego Testamentu, Mateusza, Marka, Łukasza i Jana, nazywane są Ewangeliami. D7bQGYa. Jeśli komuś się wydaje, że podział między zwolennikami i przeciwnikami ideologii LGBTQ+* (względnie postulatów tych środowisk) biegnie w sposób jasny i zrozumiały między chrześcijaństwem lub tradycyjnymi religiami a światem świeckim, ewentualnie między Kościołem katolickim a resztą świata, to tylko mu się wydaje. Granice te bowiem biegną w sposób o wiele bardziej skomplikowany nie tyle między światem świeckim a religijnym i nawet nie między postępowym protestantyzmem głównego nurtu a katolicyzmem, prawosławiem i chrześcijanami ewangelikalnymi, ale między poszczególnymi teologami, hierarchami, pastorami, a nawet wspólnotami i wiernymi. Wspólnota biblijnego rozumienia moralności małżeńskiej i seksualnej, która mimo wszystkich różnic łączyła jeszcze na początku XX wieku chrześcijan wszystkich niemal wyznań (wyjątkiem był stosunek do rozwodów), rozpadła się i w tej chwili chrześcijanie wyznają najrozmaitsze poglądy moralne w kluczowych kwestiach. Proces ten zaczął się już na początku XX wieku od akceptacji pewnych form eugeniki przez znaczącą liczbę duchownych protestanckich, później przeszedł w falę stopniowego odrzucania moralności zawartej w Biblii przez kolejne wyznania protestanckie, ale także przez znaczącą liczbę teologów, a nawet hierarchów katolickich, a obecnie osiągnął fazę, w której nie tylko kwestie moralne dzielą chrześcijan o wiele bardziej niż niegdyś doktrynalne, ale także obie strony są sobie obce nie tylko w kwestiach moralnych, lecz – szerzej – w kwestii rozumienia fundamentów doktryny chrześcijańskiej. Parafialny coming out W Polsce jest to jeszcze niemal niewidoczne, ale wystarczy przekroczyć nasze zachodnie lub północne granice, żeby zobaczyć ten spór w całej okazałości. Kościół katolicki w Niemczech właśnie rozpoczyna proces synodalny, którego celem jest rewizja nie tylko kwestii celibatu, ale także nauczania moralnego, szczególnie tego odnoszącego się do rozwodów, seksu pozamałżeńskiego, akceptacji relacji homoseksualnych oraz (choć o tym jeszcze nie mówi się wprost) być może akceptacji aktu błogosławieństwa par jednopłciowych. I choć nie brak głosów krytycznych wobec tych pomysłów, także wśród najważniejszych tam teologów i hierarchów, to wiele wskazuje na to, że większość z zaplanowanych zmian zostanie przegłosowana. Jedynym problemem zostanie wówczas przekonanie do zmian Rzymu, który na razie milczy, choć poszczególni watykańscy hierarchowie krytykują pomysły Niemców. Jeśli nic się nie zmieni, to za jakiś czas po drugiej stronie Odry będziemy mieli Kościół radykalnie inny niż ten po tej stronie. A i on będzie podzielony wewnętrznie, bo są w Niemczech diecezje, które proponowanych zmian nie przyjmują i przyjmować nie zamierzają. Ten proces podziału, by nie powiedzieć wprost: rozpadu jedności doktryny i dyscypliny, widać już teraz. Istnieją niemieckie diecezje, gdzie kilka lat temu dopuszczono osoby w związkach homoseksualnych do komunii, a teraz dyskutuje się nad koniecznością wprowadzenia specjalnego rytu błogosławienia takich par. – Trzeba przygotować teologicznie uzasadnioną ceremonię błogosławienia związków, które nie mogą uzyskać małżeństwa w Kościele – oznajmił dwa lata temu ks. Johannes zu Eltz, dziekan we Frankfurcie i jeden z wyższych urzędników diecezji Limburgh. Pary, które chciałyby otrzymać takie błogosławieństwo, musiałyby spełniać określone kryteria, na przykład zarejestrować związek w urzędzie, a same obrzędy musiałyby się różnić od ślubnych. Duchowny sugeruje, że nie powinny one zawierać wymiany obrączek czy przysięgi. Obrządek miałby być prośbą o to, by Bóg pobłogosławił związkowi, który już istnieje. A jego sprawowanie miałoby zaspokajać „prymitywne pragnienie zbawienia, ochrony, szczęścia i spełnienia ludzkiego życia, która wiąże się z prośbą o błogosławieństwo". W innych diecezjach biskupi zdecydowanie i jednoznacznie odrzucają taką możliwość i przypominają opartą na Piśmie Świętym i tradycji Kościoła doktrynę w tej kwestii. Jeszcze lepiej widać to w Stanach Zjednoczonych. Tam podzielone w tej kwestii są wszystkie wspólnoty wyznaniowe. Z jednej strony na wielu frontonach zborów reformowanych, luterańskich, baptystycznych, a nawet parafii katolickich zobaczyć można wielkie tęczowe flagi, które mają świadczyć o tym, że w miejscach tych z tolerancją i akceptacją wita się osoby homo, bi, transseksualne, a z drugiej nie brak miejsc, w których potępienia aktów homoseksualnych czy określanie takich osób mianem sodomitów, którzy ściągają na siebie gniew Boży, jest czymś absolutnie oczywistym. I żeby nie było wątpliwości, bywa też tak, że jedne i drugie zbory czy parafie należą do tego samego wyznania, a ich duchowni czy pastorzy kończyli te same seminaria. Episkopat Stanów Zjednoczonych też dzieli się w tej kwestii na dwie części. Z jednej strony jest abp Charles Chaput, który jasno i jednoznacznie potępia jakiekolwiek zmiany w doktrynie i uważa je za zdradę. Z drugiej – jezuita o. James Martin i cała grupa jego sympatyków (z kard. Blaisem Cupichem), którzy głoszą konieczność szybkiej zmiany zapisów Katechizmu Kościoła katolickiego, czyli języka, jakim wyrażana jest moralna ocena aktów homoseksualnych. O co chodzi? O to, by katechizmowe określenie „obiektywnie nieuporządkowana", które odnosi się do „skłonności homoseksualnej", jako „niepotrzebnie raniące" zastąpić terminem „odmiennie uporządkowana". W innym miejscu zaś przekonywał, że duchowni homoseksualiści powinni zacząć masowo ujawniać swoją skłonność i dokonywać coming outów wobec swoich parafian. – To mogłoby pokazać katolikom w kościelnych ławkach, jak wyglądają geje, a także, że żyją oni w czystości i uczciwości. Wielką ironią jest fakt, że oni żyją tak, jak tego Kościół wymaga od osób LGBT – w czystości i celibacie – i nie wolno im o tym mówić. Oni wykonują świetną robotę, ale pozostają ukryci , jakby ich nie było – mówił jezuita. Warto dodać, że choć słowa te pozostają w sprzeczności z oficjalnym nauczaniem Kościoła, to o. Martin nigdy nie poniósł konsekwencji, cieszy się poparciem i sympatią samego Franciszka i świetnie funkcjonuje wewnątrz Kościoła. Doskonale pokazuje to, jak bardzo podzielony także w tej kwestii jest katolicyzm i jak poglądy o. Martina uważane są przez część kościelnego mainstreamu za normę, a nie odstępstwo. Jeszcze głębiej te podziały dotykają protestantyzmu. Tam mamy zbory, które nie akceptują żadnego grzechu homoseksualnego i go potępiają, których kaznodzieje czy przełożeni grzmią nie tylko o „homoseksualnej zarazie", ale nawet o tym, że grzech sodomski ściągnie na ludzkość straszliwe kary, i takie, które (niekiedy w ramach tego samego wyznania) ordynują homoseksualistów, transseksualistów po operacji zmiany płci, oferują obrządki małżeństwa parom gejowskim, a nawet wprowadziły parasakramentalną procedurę pobłogosławienia zmiany płci. Kłopot z listą grzechów Jedna i druga strona powołuje się na Pismo Święte i nauczanie Jezusa Chrystusa. Jedni cytują obficie potępienia aktów homoseksualnych ze Starego Testamentu i listów św. Pawła, inni próbują całkowicie zreinterpretować ich rozumienie i dowodzą, że fragmenty te odnosiły się do rytualnej homoseksualnej prostytucji lub gwałtów, a nie do współczesnych relacji homoseksualnych, dodając, że sam Jezus nic o homoseksualizmie nie mówił. Jedni cytują całą wielką tradycję Ojców Kościoła, średniowiecznych nauczycieli i mistrzów reformacji, którzy do homoseksualizmu mieli stosunek jednoznacznie negatywny, a drudzy przekonują, że wynikał on z uwarunkowania kulturowego, niezrozumienia natury ludzkiej, i dodają, że w istocie w przekazie Ewangelii liczy się jedynie przykazanie miłości. Nie będę ukrywał, że w sporze tym jestem po jednej ze stron, że bliższa mi jest teologia tradycyjna i klasyczna, ale jednocześnie nie można udawać, że obie strony nie mają swoich, słabszych lub mocniejszych uzasadnień i że tylko jedna z nich ma wszystkie argumenty w ręku. Nie ulega na przykład wątpliwości, że św. Paweł, potępiając mężów współżyjących ze sobą, wpisał grzech aktów homoseksualnych w szerszą listę grzechów, w której odnaleźć się może niemal każdy. „Czyż nie wiecie, że niesprawiedliwi nie posiądą królestwa Bożego? Nie łudźcie się! Ani rozpustnicy, ani bałwochwalcy, ani cudzołożnicy, ani rozwiąźli, ani mężczyźni współżyjący z sobą, ani złodzieje, ani chciwi, ani pijacy, ani oszczercy, ani zdziercy nie odziedziczą królestwa Bożego" – pisze apostoł, a jego słowa zmierzają do przypomnienia, że wszyscy ci grzesznicy mają być oczyszczeni przez łaskę Chrystusa. Oczywiście, problemem dla strony liberalnej pozostaje już samo to, że mężczyźni współżyjący ze sobą są wymienieni na równi ze złodziejami, ale konserwatyści muszą z kolei przełknąć, że homoseksualizm jest tu takim samym grzechem jak rozpusta, niesprawiedliwość czy zdzierstwo (o oszczerstwach nie wspominając). Istotą sporu nie jest jednak to, jak rozumieć Pismo Święte czy jak interpretować poszczególne fragmenty, ale to, na ile Tradycja, klasyczne rozumienie Pisma Świętego, nauczanie Ojców w wierze pozostają autorytatywne. Jedna ze stron uznaje, że choć czasy się zmieniają, a my lepiej i głębiej rozumiemy Pismo Święte czy naturę ludzką, to pewne normy prawne, moralne i obyczajowe pozostają niezmienne. Jeśli Kościół – prowadzony przez Ducha Świętego – przez wieki głosił, że jakieś działanie, jakiś akt jest niemoralny, grzeszny, zły, to nie ma możliwości, by uznać, że jest on dobry. Duch Boży, nawet jeśli Kościół nie w pełni rozumiał jego wolę, prowadzi chrześcijan nieomylnie. Protestanccy konserwatyści ujmą to nieco inaczej i podkreślą, że Słowo Boże zawarte w Biblii jest nieomylne, i to do niego musi dostosować się świat, a nie ono do świata. Liberalni, postępowi chrześcijanie przekonują, że doktryna musi się rozwijać, a głębsze rozumienie świata i Ewangelii czy odkrycia naukowe mogą nas doprowadzić do rewizji dotychczasowego nauczania. I choć na pierwszy rzut oka oznacza to, że Kościół traci atrybut nieomylności, to zdaniem zwolenników tej tezy nic takiego się nie dzieje, bo w istocie atrybut ten odnosi się jedynie do rzeczy niezbędnych do zbawienia, a nie do samej moralności. W tym ujęciu Kościół rozwija się wraz ze światem i musi odpowiadać na jego wyzwania. Duch Boży przemawia do nas przez ducha świata. Liberalni protestanci (szczególnie część luteran) uzupełnią ten obraz stwierdzeniem, że istotą Ewangelii jest Dobra Nowina o łasce i Krzyżu, o Bożej miłości, i to ona jest niezmienna. Wszystko lub niemal wszystko inne podlega rewizji w świetle właśnie teologii krzyża. Istotną różnicą między oboma stronami sporu jest także rozumienie człowieczeństwa, antropologia. Jedna ze stron opowiada się zdecydowanie po stronie klasycznego rozumienia człowieka, zakorzenionego w Biblii, w dualizmie płciowym, druga chętniej oddaje pierwszeństwo nauce, a szczególnie naukom społecznym. Uwaga na schizmę Obie strony tego także wewnątrzchrześcijańskiego sporu są na tyle mocne, że nic nie wskazuje na to, by w najbliższym czasie miał się on rozstrzygnąć. Jedna z nich cieszy się bowiem autorytetem wieków, nauczaniem Ojców w wierze i przywiązaniem do tradycyjnej antropologii, drugą zaś nie tylko wspiera wielki biznes, ale także otwiera ona nowe perspektywy przed teologią innych religii, rozumieniem dialogu ze światem, jest lepiej powiązana ze współczesnymi nurtami filozofii, a to oznacza, że niekiedy trafniej diagnozuje realne bolączki współczesności. Co to oznacza dla nas? Po pierwsze, że musimy nauczyć się żyć w takich podzielonych wspólnotach kościelnych. Protestanci powołują niekiedy osobne wspólnoty, by odłączyć się od braci liberałów czy braci konserwatystów, dla katolika jednak schizma zawsze pozostaje złem. Jakby tego było mało, konserwatywni katolicy powinni się wsłuchać w słowa papieża Franciszka, który przestrzegał kilkanaście dni temu, że czasem przesadny rygoryzm i przywiązanie do przeszłości prowadzą wspólnoty schizmatyckie do odejścia od fundamentów doktryny... Po drugie, oznacza to, że z perspektywy teologii i filozofii czeka nas kolejna debata nad rozumieniem człowieczeństwa, nad tym, jak zmieniają je współczesne nauki, a także nad tym, na ile duch świata czy – ujmując rzecz ostrożniej – współczesne myślenie może wpływać na rewizję utrwalonych elementów doktryny. Jesteśmy wciąż na początku tej dyskusji i nic nie wskazuje, by miała się ona szybko skończyć. *LGBTQ+ – skrótowiec odnoszący się do lesbijek, gejów, osób biseksualnych, transpłciowych, niepewnych swojej orientacji seksualnej lub jej poszukujących. Chrześcijanie i muzułmanie (I) Czy różnice między nami w ogóle mają sens? Pytanie to gra na dwóch możliwych znaczeniach słowa «sens». Przyjrzyjmy się więc nieco bliżej różnicy jako znakowi oraz różnicy jako drodze. W przypadku różnicy postrzeganej jako «znak» można w niej widzieć także odpowiednik słowa «znaczenie». W takim razie różnicom między chrześcijanami a muzułmanami przypisywalibyśmy funkcję niemal sakramentalną, sytuującą owe różnice w odniesieniu do rzeczywistości rozleglejszej i bardziej sekretnej (każdy nosi w sobie tęsknotę za tą więzią); rzeczywistości przeczuwanej, ale niedostępnej w obrębie horyzontu naszych zmysłów, chyba że w stanie cząstkowym — tak jak ręka i głowa sterczące nad murem najpierw są postrzegane jako byty osobne, a dopiero pojawienie się człowieka przesłoniętego jeszcze murem w końcu dowiedzie, iż ręka i głowa mają wspólne „znaczenie” — istnieją jako części człowieka. Jeśli więc Bóg naprawdę jest Jedyny, jeśli Bóg Mahometa i Bóg Jezusa Chrystusa nie są dwoma różnymi bytami, to jakże Bóg miałby nie pozwolić do siebie dotrzeć nawet ponad kontrastami czy wręcz sprzecznościami «znaków», którymi się posługuje? Czyż nie pragnąłby tu i tam dać się rozpoznać? To ważne pytanie, gdyż chodzi o kwestię jedyności tego Boga, który jest wszystkim dla nas i między nami. Naszym zadaniem jest więc zebrać rozmaite wezwania Boga, „który przemówił do ludzi”10, aby On sam nas odesłał do ukrytego znaczenia Pism, a także doprowadził nas do odkrycia pełnego powołania człowieka, zarysowującego się poprzez wszystko, co nadaje sens ludzkiemu życiu. W ten sposób zostanie nam dana przygoda wszechczasów, długotrwała i stymulująca, w której człowiek — poraniony i okaleczony sam w sobie — w końcu odnajduje siebie pełniejszego w uważnym i współczującym obliczu nieoczekiwanego brata, który pochyla się nad nim na skraju drogi i okazuje się jego bliźnim, choćby nawet w swojej inności. Jest to ukazane w przypowieści o dobrym Samarytaninie (zob. Łk 10, 29-37). Istnieje jednak pewna różnica: jest on «samarytaninem», człowiekiem litościwym, uznanym za obcego, ma opinię poganina. W nauczaniu Jezusa zaś inność staje się służebna wobec wspólnego powołania: „Idź, i ty czyń podobnie!”. W przypadku różnicy czy inności postrzeganej jako «droga», mamy do czynienia z innym znaczeniem słowa «sens» — zawierającym pojęcie ukierunkowania. Rozumiane w ten sposób kojarzy się bezpośrednio z obraniem kierunku. Jawi się zatem jako zaproszenie do wyruszenia w drogę, do wyjścia poza samego siebie — po to, by uniknąć ryzyka zasklepienia się w swojej odmienności i bycia już tylko zamkniętą świątynią jakiegoś bożka. Wiemy, z jakim naciskiem Koran przedstawia się jako „kierunek” (huda) dany przez Boga, który „prowadzi ku drodze prostej, kogo chce” (24, 46 i paralel.). Jezus jest „drogą” (J 14, 6), która w odróżnieniu od wszystkich innych dróg, kończy się dopiero w Bogu. Tutaj jednak trzy monoteizmy rozpoznają w tym samym tropie drogę otwartą przez ich duchowego przodka, Abrahama: „Wyszedł, nie wiedząc, dokąd idzie” (Hbr 11, 8). Po nim tylu innych jeszcze wyruszyło w drogę, pozostawiając za sobą bożki sekciarstwa, aby „nieznanemu Bogu”, którego nagłe wezwanie wytrąciło ich z równowagi, udzielić odpowiedzi na pytanie: „Kto jesteś, Panie?” (Dz 9, 5). To dlatego na każdym zakręcie nawrócenia objawia się Bóg — zawsze „większy niż nasze serca” (1 J 3, 20). Jakże więc nie uznać, że powołanie Abrahama do pielgrzymowania w tajemniczy sposób kryje się w najważniejszych dorocznych chwilach życia wiary trzech monoteizmów: żydowskiej Paschy, chrześcijańskiej Wielkanocy oraz muzułmańskiego święta ofiar, związanego z pielgrzymowaniem do Mekki? Każde z tych świąt ma sens i zawiera w sobie łaskę jedności dla wspólnoty wiernych zgromadzonych w czasie i przestrzeni. O ile drogi są różne, radość, jaka wydaje się płonąć w sercu każdego z tych uroczystych wydarzeń, mogłaby doprowadzić, wiodąc z różnych stron, do tej samej gospody — tam, gdzie oczy otwierają się przy dzieleniu jednego chleba, upieczonego z miłości dla całej rzeszy ludzi. Od tej chwili możemy odnaleźć w sobie pewność, że dialog, niezależnie od tego, czy toczy się między różnowiercami — w tym przypadku między chrześcijanami a muzułmanami — i jest podjęty w wierze, a więc w poszukiwaniu «znaków», czy też jest przeżywany w nadziei jako droga, która nieustannie się rozwija, musi znaleźć mocne i niewyczerpalne oparcie w Dobrej Nowinie, którą jedni i drudzy, choć za pośrednictwem rozbieżnych form wyrazu, w swoim głębokim przekonaniu otrzymali od Boga. Kiedy chrześcijanin wsłuchuje się w innego — co jest aktem niezbędnym — stałym bodźcem dla niego powinien być przykład Jezusa, który sam był tak bardzo uważny wobec tych wszystkich, których błędem i ułomnością było to, że nie byli „jak inni”... Wszak sam Chrystus także był postrzegany jako inny. Właśnie od tego zaczęło się zgorszenie, by sięgnąć szczytu w określeniu, którego użył sam Jezus, mówiąc o swojej inności i „czyniąc się równym Bogu” (J 5, 18), że jako Syn stanowi jedno z Ojcem (zob. J 10, 30). Dramat zaś wypełnił się w niesłychanym roszczeniu, żeby zgromadzić wszystkich ludzi w ich różnorodności (zob. J 17, 21) i za pośrednictwem Krzyża (zob. J 3, 14-16). Niemniej Kościół Pięćdziesiątnicy, depozytariusz jedynej misji zgromadzenia w żyjącym Chrystusie, musi dawać świadectwo również o tych innych, tajemniczych słowach Jezusa: „W domu Ojca mego jest mieszkań wiele” (J 14, 2). Jakże w takim razie mógłby się dziwić ową wszechobecną realnością inności, która skłania go do rozpoznawania śladów Ducha, pracującego nad rozszerzeniem przestrzeni jego serca? Właśnie w imię tego wezwania, które nieustannie posyła nas na obcą ziemię, w jakiejś mierze opuścić musimy „swojski krajobraz naszych religijnych pewników”11 oraz język, w którym je wyrażaliśmy, aby zgłębiać — z Bożą łaską, jeśli Bóg pozwoli — tradycję muzułmańską, a nade wszystko słowa Koranu. Musimy odczytać na nowo wersety Księgi, w których inność jest ogłaszana, czasem surowo piętnowana, a jeszcze częściej ofiarowana jako znak Jedynego i nawet jako droga do Niego, „dla tych, którzy pojmują”. Jak zobaczymy, wiele spośród tych tekstów budzi pośród chrześcijan pytania niemalże od początku ich dziejów, tak wcześnie naznaczonych podziałami i duchowymi rozłąkami. To bolesne stwierdzenie nie powinno jednak stawiać nas na pozycjach obronnych ani czynić nas obojętnymi defetystami. Wręcz przeciwnie: może ono przyczynić się do pogłębiania i uzasadniania nowych dróg ekumenizmu. Czyż dzisiaj stopniowo nie odkrywamy na nowo pośród chrześcijan niezastąpionej wartości naszych skontrastowanych stanowisk, o ile tylko przestają one rościć sobie pretensje do izolowania się, usztywniania czy kreowania się na ostateczną i powszechną normę? Może się okazać, że niekiedy warto przewiedzieć, a nawet przyjąć krytykę... Czy mamy prawo cytować teksty koraniczne, i to w dużej liczbie, nie wspominając o rozbieżnych interpretacjach, jakich były one przedmiotem w obrębie tradycji muzułmańskiej? Czyż nie jest to miejsce na wspomnienie o prawie do inności? I to właśnie w imię Ducha, który oświeca dobrą wiarę poszukujących i pomaga im wydobywać ze skarbu Boga rzeczy „nowe i stare”. Czyż bowiem wiara każdego człowieka o prawym sercu nie jest skarbem Boga? A w jeszcze głębszym sensie istnieje prawo do komunii, które należy do najpewniejszych i najwspanialszych tradycji chrześcijańskich, „przypominane” w Eucharystii — jest to tajemnica wiary w najwyższym stopniu. Który uczeń Chrystusa podważyłby owo prawo, nie wykluczając siebie samego z daru Boga? Czyż nie mogłoby ono być najlepszym kluczem do lektury zazdrosnego instynktu islamu, świadczącego o Jedynym jako Niezgłębionym? Nie, inność nie może pozostawić obojętnym tego, kto wie, że został wezwany po imieniu, jedynym imieniu w sercu Boga, jego Ojca. I to wezwanie przeznacza go do przyjmowania rzeszy ludzi jako jedynych braci, których ma kochać z uwagi na pierwotną więź każdego z nich z Panem wszelkiego życia. 10 Sobór Watykański II, Deklaracja o stosunku Kościoła do religii niechrześcijańskich, Nostra aetate, nr 3. 11 List biskupów Afryki Północnej z 17 lipca 1977 roku, „Documentation Catholique”, nr 1724 (1977), kol. 679—681. opr. ab/ab Chrześcijaństwo i Islam to dwie najpotężniejsze religie na świecie. Ich wyznawców bardzo wiele dzieli, co w przeszłości doprowadziło do wypraw krzyżowych, a w teraźniejszości powoduje ciągłe napięcia, spory i konflikty. Chrześcijaństwo Powstało w Palestynie w pierwszym wieku naszej ery. Jest religią monoteistyczną. Jej twórcą jest Jezus Chrystus, który prowadził nauki o Bogu, stwórcy świata oraz o Trójcy Świętej. Wyznawcy chrześcijaństwa uznają Jezusa Chrystusa za Syna Bożego. Urodziła go Maryja 25. Grudnia w Betlejem. Jezus zmarł na krzyżu w celu odkupienia win ludzkości względem Boga. Świętą księgą chrześcijan jest Biblia, w której zawarte są wszystkie dogmaty wiary chrześcijańskiej. Religia ta wyznawana jest w głównie w Europie, obydwu Amerykach, Australii oraz części Azji i Afryki, więc swoim zasięgiem obejmuje większość nowożytnego świata. Islam Zapoczątkowany przez proroka Mahometa w VI wieku naszej ery na terenie południowej Arabii. Bogiem jest Allah, świętą księgą Koran. W przeciwieństwie do Chrześcijaństwa Allah nie ma syna, nie istnieje też odpowiednik Trójcy Świętej. Muzułmanie (wyznawcy Islamu) kwestionują właśnie boskość Jezusa Chrystusa, który nie mógł być Synem Bożym. Islam podkreśla, iż przedmiotem kultu religijnego nie może być nic oprócz Boga – Allaha. Na podstawie koranu stworzono prawo religijne – Szariat. Islam wyznawany jest głównie w Azji, części Afryki oraz w Europie. Podsumowując… Początki Chrześcijaństwa datowane są wcześniej niż Islamu Świętą księgą Chrześcijan jest Biblia, Muzułmanów Koran Jezus był Synem Boga, Mahomet Prorokiem Religie te różni obszar występowania i ilość wyznawców Niewykluczone, że reportaż przygotowany przez dziennikarza TVP2 dotyczący nieprawidłowości do jakich miało dochodzić w szkole im. św. Jana de la Salle w Gdańsku, prowadzonej przez zakonników, zostanie wyemitowany. Na podstawie zapowiedzi materiału o szkole im. św. Jana de la Salle gdański sąd dwa miesiące temu wydał zakaz jego emisji. Czy w końcu zobaczymy całość? W poniedziałek po ponad dwumiesięcznym zakazie emitowania nałożonym (w dniu planowanej emisji) na materiał dziennikarza programu Magazyn Ekspresu Reporterów w TVP2 o nieprawidłowościach do jakich miało dochodzić w szkole im. Jana de la Salle , Sąd Okręgowy w Gdańsku zezwolił na jego upublicznienie, ale tylko sprawie informowaliśmy w ubiegłym Sąd odmówił przedłużenia zakazu publikacji całości reportażu. Jednocześnie zdecydował o zakazie emisji tej części materiału, która zawiera nagrania prywatnych rozmów zakonników, jeśli nie ma ich zgody na publikację. Sąd uznał, że będzie to wystarczającym zabezpieczeniem praw zakonników. Zakaz ma obowiązywać cztery miesiące - powiedział dla Radia Gdańsk Rafał Terlecki, wiceprezes Sądu Okręgowego w to właśnie te rozmowy - przeklinanie zakonników i kolacje zakrapiane alkoholem, które można było zobaczyć w zwiastunie reportażu - miały być osią materiału dziennikarza z telewizji publicznej. Reportaż pt. "Podwójne zło" miał zostać wyemitowany na początku grudnia. Jednak w dniu emisji Sąd Okręgowy w Gdańsku, na wniosek zakonników prowadzących szkołę, wydał zakaz jego publikacji na dwa uznał, że materiał może naruszyć dobra osobiste zakonników i nie jest kompletny - nie zawierał stanowiska osób, których dotyczyły nagrania. Jednak sąd decyzję podjął w dniu emisji programu, nie mógł więc wiedzieć czego dokładnie dotyczy treść reportażu i kto się w nim przestał obowiązywać na początku lutego, a zakonnicy ponownie złożyli wniosek o nieupublicznianie materiału. Sąd ostatecznie zdecydował, że materiał może zostać wyemitowany, jednak bez tych fragmentów, które zawierają prywatne rozmowy zakonników, póki autor nie uzyska ich zgody. Nowy zakaz ma obowiązywać do jednak nie wszystko. Zakonnicy zdecydowali się też wystąpić z pozwem o ochronę dóbr osobistych. Teraz ma trafić on do stołecznego sądu, gdyż to tam powstał materiał. Przez całe życie przekonujemy się, że czasami zadaje się nam pytania, które są nieco głębsze i że Jeśli się nie ruszasz lub nie jesteś ciekawy tej sprawy, nawet nie zastanawiamy się, bo przechodzą one niezauważone. Następnie w tej lekcji od NAUCZYCIELA zadajemy jedno z tych pytań: różnice między katolicyzmem a chrześcijaństwemCóż, wielu z was może pomyśleć, że jest tak samo, ale nie, są różnice, a naszym celem będzie ich wyjaśnienie. Może Ci się spodobać: Anglikanie i protestanci: różnice Indeks Czy katolicyzm i chrześcijaństwo to to samo? Różnice między katolikami a chrześcijanami Wnioski na temat różnic między katolicyzmem a chrześcijaństwem Czy katolicyzm i chrześcijaństwo to to samo? Pierwszą rzeczą, którą należy wyjaśnić, aby nie tworzyć rozbieżności, jest świadomość, że Katolicyzm staje się ułamkiem chrześcijaństwa, to tak, jakby powiedzieć, że każdy katolik jest chrześcijaninem, ale nie wszyscy chrześcijanie są katolikami, ponieważ kiedy mówimy o Słowo „chrześcijanin” może odnosić się do ewangelików, anglikanów, agnostyków, protestantów, mormonów, prawosławnych i wielu innych jeszcze…. Jest tak wiele istniejących religii, a każda z nich ma tak podobne dogmaty i tak niewiele różnic, że często powoduje to zamieszanie. Prawdą jest też, że istnieje wiele więcej podobieństw między nimi więcej niż różnice, bo jak już wcześniej skomentowaliśmy, aby być katolikiem, trzeba być chrześcijaninem, czyli tym samym wierzyć w Chrystusa, czyli jedno i drugie. uwierz i uznaj Jezusa za Zbawiciela, a także w Trójcy Świętej. Protestanci to kolejna gałąź wywodząca się z chrześcijaństwa. W tej innej lekcji od NAUCZYCIELA odkrywamy podsumowanie reformacji protestanckiej. Różnice między katolikami a chrześcijanami. Oto niektóre z różnice między katolicyzmem a chrześcijaństwem najwybitniejsze, jakie istnieją i które tkwią przede wszystkim w sposobach wypowiadania się. Są to: Kościół i święci Katolicy wierzą w Boga poprzez organizm, który znamy jako Kościół, ale wierzą także w Świętych i Dziewicę, którzy Działają jako pośrednicy między Bogiem a ludźmi, a oddają cześć dzięki licznym przedstawieniom rzeźb Chrześcijanie wierzą tylko w Chrystusa, jedyny prawdziwy Bóg. Siedem sakramentów Dla katolików jest siedem sakramentów, którymi są chrzest, Eucharystia, bierzmowanie, małżeństwo, święcenia kapłańskie, spowiedź i namaszczenie chorych; ale nie wszyscy chrześcijanie Akceptują istnienie siedmiu sakramentów, ponieważ zależy to od tego, czy jesteś ortodoksem, ewangelikiem, protestantem, niektórzy się dostosowują, a inni nie. Dziewica Maryja Kolejną różnicą między katolicyzmem a chrześcijaństwem jest to, że chociaż Katolicy wierzą w Maryję Dziewicę iw poczęciu Jezusa przez działanie Ducha Świętego; Niektórzy chrześcijanie wierzą w Maryję jako matkę Jezusa, ale nie poczęli Jezusa za sprawą i łaską Ducha Świętego. Papież Rzymu Katolicy wierzą w Papieża jako jedynego przywódcę duchowego potomkowie samego św. Piotra Apostoła, a zamiast tego niektóre grupy Chrześcijanie, jako prawosławni i protestanci odrzucają ten autorytet. Czyściec Zarówno dla katolików, jak i chrześcijan po śmierci w zależności od zachowania, jakie miałeś w ziemskie życie zostaniesz nagrodzony wiecznym zbawieniem, rajem lub wiecznym potępieniem, piekłem, bez embargo, dla katolików jest trzecie miejsce, czyściec”.Dla każdego, kto prosi o przebaczenie grzechów, dla chrześcijan czyściec nie istnieje. W czasie modlitwy Kolejna różnica, choć nie bardzo istotna, to kierunek, w którym się modliszO ile bowiem katolicy kierują się ku Najświętszemu Sakramentowi, o tyle dla chrześcijan nie trzeba modlić się w jakimś konkretnym kierunku. Wnioski o różnicach między katolicyzmem a chrześcijaństwem. Zarówno dla katolików, jak i chrześcijan cel jest ten sam: kochaj Chrystusa, uznaj Boga za naszego Pana, Są monoteistyczni, ponieważ pomimo objęcia Ojca, Syna i Ducha Świętego, jest tylko jeden prawdziwy Bóg. Tak więc wniosek do tego tematu opiera się na fakcie, że, jak już kilkakrotnie powtarzaliśmy, wśród chrześcijan istnieją różne grupy religijne że między sobą są rozbieżności w kwestiach związanych z Biblią, czy Jezus jest Bogiem, czy jest jego synem…, to jest Co więcej, w grupie chrześcijan jest więcej różnic niż między chrześcijanami a katolikami Tak. Kończąc innym przykładem, zarówno katolicyzm, jak i chrześcijaństwo mają jako odniesienia do pism świętych, czyli Biblia, składający się w sumie ze zbioru 73 ksiąg, 46 należy do Starego Testamentu, a pozostałe 27 do Nowego Testamentu. W grupie chrześcijan ewangelicy na przykład również posługują się Biblią, ale kierują się także tym, co czytają w książkach lub Ewangelie apokryficzne. Jeśli chcesz przeczytać więcej artykułów podobnych do Katolicyzm i Chrześcijaństwo - Różnice, zalecamy wpisanie naszej kategorii Fabuła. Poprzednia lekcjaIle jest rodzajów chrześcijaństwa i ...Następna lekcjaReformacja protestancka – krótkie podsumowanie

różnica między katolicyzmem a chrześcijaństwem